To mój kot, moja bajka…

…i mogę z nim zrobić, co chcę!

O zgrozo. Autentycznie przeczytałam takie zdanie na jednej z (pro)kocich stron. Rzecz się tyczyła pewnego kocura ogolonego na lwa. Nie pytajcie dlaczego. Bo tak. Bo fajnie wyglądał. Jedna z dziewczyn, oburzona oburzeniem innych, napisała taki właśnie tekst. Ten z tytułu. I z góry. Bo to moje zwierzę i mogę z nim robić, co chcę! Mój cyrk i moje małpy. Koniec. Kropka. Dyskusji bez.

Poległam. Ja w pełni rozumiem, że nie każdy mówi o swoich Futrach „kocidzieci”. Nie każdy jest również w tak bliskiej relacji ze swoim zwierzakiem. Bez względu na to, jakiego jest gatunku, płci, wielkości, jak reaguje na muchę, co je na śniadanie i gdzie śpi, zwierzęta, tak samo, jak i ludzie, zasługują na pełne poszanowanie swoich praw. I bycie tym, kim się w istocie jest.

Trudno oczekiwać, by pies ćwierkał jak kanarek. Rybka nie będzie aportować. Kot najprawdopodobniej nie będzie kochał kąpieli w pobliskim jeziorze. Husky będzie nieszczęśliwy, przesiadując samotnie w kawalerce większość dnia. York raczej nie będzie skory do biegania za rowerem. Konie nie będą chętne do parkowych zabaw z dziećmi, za to koty kiepsko ciągną dorożki. Każde ze zwierząt przedstawia jakąś tam grupę cech ogólnych dla gatunku i, mimo że charaktery mają różne, te cechy będą nieubłagane. Siłą możemy tylko skrzywdzić takie stworzenie.

Biorąc kota, każdy powinien liczyć się z tym jaki ten kot może w przyszłości być. Decydując się na Norwega czy MCO trzeba być, delikatnie mówiąc, ignorantem, by potem narzekać na nadmiar sierści. Jasne, pomarudzić można. Ale golić, żeby tego futra w mieszkaniu było mniej? Sfinksy nie lubią zimnych pomieszczeń. Kiedy często marzną, jeszcze częściej chorują. Po co więc brać takiego kota świadomie, gdy uwielbiamy mieszkać w przyjemnym chłodzie lub nie stać nas na dopłacanie do ogrzewania w sezonie (który przy tych kotach jest zdecydowanie dłuższy niż standardowy)? Przeciętny kot drapie. Kanapę, dywan, szafkę w kuchni, drzwi do łazienki, czasem rękę właściciela. Przycinanie pazurków kotów niewychodzących jest jak najbardziej normalne. Dopytywanie, gdzie w Polsce usunę kotu pazury już nie. Taki zabieg to już czysty sadyzm i ktoś, kto choć raz widział, jak to wygląda (internety źródłem nieograniczonej wiedzy) w pełni mnie poprze. W skrajnych przypadkach widywałam też koty farbowane i strzyżone we wzorki, kwiatki, czy takie stylizowane na dinozaura. Maskotka. Spełnienie fantazji właściciela.

Hipokryzja ludzi sięga czasem zenitu. Chcemy być traktowani z godnością, odbierając ja tym, którzy się nie obronią. Często, jako argument „za” wszelkim dziwnym ludzkim zachciankom pojawiało się sformułowanie „Ale jemu/jej to nie przeszkadza. Zachowuje się jak zwykle”. Dopóki amerykańscy naukowcy nie stworzą sprzętu pozwalającego przetłumaczyć klasyczne miau! na „odwal się” nie dowiemy się, co koty myślą o wycinaniu pazurów, farbowaniu, strzyżeniu, czy zmuszaniu do czegokolwiek. O tym, jak czują się, gdy są nieakceptowane przez pozostałych, zwierzęcych domowników. O tym, co sobie myślą, przystrzyżone na lwa czy innego dinozaura, i patrzą na właściciela, który jest tylko właścicielem. Nie przyjacielem. Nie członkiem rodziny. Nawet nie członkiem stada. Jest właścicielem.

„Bo to mój kot i mogę z nim robić, co chcę!”

Dodaj komentarz